niedziela, 14 kwietnia 2013

Two.

Cała zakrwawiona wyszłam z domu. Na szczęście nie mieszkaliśmy w centrum miasta tylko na obrzeżach, więc szybko weszłam w pierwszą uliczkę i usiadłam na chodniku. Wyjęłam z torby kosmetyczkę, w której zawsze miałam bandaż i wodę utlenioną. Wyjęłam ze skóry kawałki szkła i przemyłam rany po czym obwiązałam je bandażami. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić po prostu poszłam w stronę centrum. Nigdzie mi się nie śpieszyło, więc szłam wolno i myślałam o tym co powinnam teraz zrobić. Nie mogłam pójść do Mary ani do Jes, bo co bym niby powiedziała? postanowiłam więc dzisiejszy dzień spędzić w centrum handlowym, może w tym czasie coś wymyślę. Nie wyglądałam najgorzej, bo przecież zdążyłam umyć się zanim wróciłam do domu, więc nie budziłam niczyich podejrzeń.Czas mijał wolno. Nie interesowały mnie ciuchy, które były w oknach licznych sklepów. Prawie cały czas przesiedziałam w czytelni w Empik'u. Zrobiło się ciemno, więc stwierdziłam, że czas by podjąć jakąś decyzję. Stwierdziłam, że jednak pójdę do przyjaciółki, bo nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Kiedy szłam ciemnymi uliczkami zastanawiałam się nad tym co jej powiem kiedy zapyta o rany, które zostały po kłótni z ojcem. Byłam już niedaleko kiedy usłyszałam jak za mną zatrzymuje się jakieś auto, nie przejmowałam się tym za bardzo. Byłam kilkanaście metrów od celu, co mogło się stać. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie za talię i przyciąga do siebie. Nie miałam pojęcia co się dzieje.
-Sama tak w nocy? Nie boisz się?- usłyszałam chrapliwy głos tuż obok mojego ucha. Przełknęłam ślinę.
-A co może mi się stać?- odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem. Poczułam jego nos w swoich długich blond włosach. Zachichotał prosto po mojego ucha.
-No nie wiem, ktoś może Cię, tak zupełnie teoretycznie... porwać.- Nogi się pode mną ugięły, nie wiedziałam co mam robić. Jedynym pomysłem była ucieczka, ale nawet jeżeli udałoby mi się wyrwać z uścisku w samochodzie mogło być ich więcej. Postanowiłam więc zachować zimną krew. Jestem na osiedlu, w każdym domu pali się światło, ktoś mi chyba pomoże. Zobaczyłam jak w najbliższych domach ludzie zasłaniają okna. Zaschło mi w ustach i zaczęłam panikować.
-Puść mnie.- powiedziałam, nie miałam nic do stracenia. Zaczęłam się wyrywać.
-Zwolnij śliczna, nie uciekniesz mi tak szybko.
-Myślisz, że kim ja jestem? Puść mnie, bo zacznę krzyczeć.
-Myślisz, że ktoś Ci pomoże? Tutaj każdy pilnuje swoich spraw.- powiedział i poczułam jak jego ręka zsuwa się w dół mojej talii. Nie wiedziałam co mam robić, zaczęłam się wiercić żeby mnie puścił.
-Nigdzie nie idziesz księżniczko.- warknął i szarpnął mną. Nabrałam powietrza i chciałam zacząć krzyczeć, ale zakrył mi usta i wsadził mnie do samochodu. Nie wiedziałam co mam zrobić, spodziewałam się wszystkich scenariuszy. Znalazłam się na tylnym siedzeniu jego samochodu. Nie był sam, na miejscu pasażera siedział jego, jak mi się wydaje, kumpel. Nie widziałam ich twarzy, więc nie mogłam określić ich wieku. Ruszył, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Usiadłam więc prosto i zaczęłam bawić się paskiem od torebki, próbowałam się uspokoić i znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Patrzyłam za okno żeby mniej więcej wiedzieć gdzie jedziemy. Kiedy dojedziemy może stać się dosłownie wszystko, dlatego chciałam aby ta podróż trwała jak najdłużej, może zdążę coś wymyślić przez ten czas. Niestety już po chwili auto się zatrzymało, ktoś otworzył drzwi i brutalnie wyciągnął mnie z samochodu. Przycisnęli mnie do samochodu i zaczęli krępować nadgarstki, które zapiekły z bólu kiedy sznur zacisnął się na świeżych ranach. Chciałam się jakoś uwolnić, ale łzy zapiekły mnie pod powiekami kiedy zacisnęli go jeszcze mocniej. Nie chciałam okazywać swojej słabości, więc wzięłam się w garść. Kiedy już mnie związali zaczęli gdzieś prowadzić. Zaczęłam panikować, chciałam zasnąć i obudzić się po wszystkim, nie chciałam być świadoma tego co mi zrobią. Otworzyli drzwi i zepchnęli mnie ze schodów, udało mi się utrzymać równowagę. Znalazłam się w piwnicy, a serce podeszło mi do gardła kiedy zostałam popchnięta na brudny materac. Opadłam na niego bezwładnie, nie miałam siły walczyć. Po tym wszystkim co mnie dzisiaj spotkało czułam się jakby Bóg o mnie zapomniał, jakbym znudziła mu się i postanowił ze mną skończyć w najbardziej parszywy sposób. Łzy zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu, więc zacisnęłam je z całej siły. Kiedy odważyłam się otworzyć oczy zobaczyłam ich twarze. Mieli około dwudziestu lat, nigdy ich nie widziałam, a byłam 3 lata młodsza i często widywałam się z ludźmi w ich wieku. Wpatrywali się we mnie pełnymi pożądania oczyma, spuściłam głowę, nie chciałam na nich patrzeć. Jeden z nich do mnie podszedł  i założył mi włosy za ucho, jestem pewna, że wszyscy usłyszeli bicie mojego serca. Byłam przerażona. Ujął moją brodę i zaczął się przysuwać, wykręcałam się jak mogłam, jednak on był coraz bardziej natarczywy. Wtedy chłopak, który znalazł mnie na ulicy, Tyler, jak zdążyłam wywnioskować z ich rozmów, odciągnął go ode mnie.
-Zostaw ją.- powiedział, a we mnie błysnęła iskierka nadziei, podniosłam głowę i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.- Poczekamy na Hazzę. Nie wybaczy nam, że nie przeleciał pierwszy takiej laski.
No tak, mogłam się tego spodziewać.
-Posiedzisz tu trochę słonko. Trzy dni, nie więcej.- Tyler się zbliżył i przejechał językiem po mojej wardze. Tego już było za wiele. Korzystając z tego, że był tak blisko splunęłam mu w twarz. Nie miałam już nic do stracenia. Chłopak wymierzył mi siarczysty policzek, mój drugi dzisiaj.
-Suka- powiedział. Wytarł twarz, machnął na resztę i wyszli. Położyłam się na boku, materac śmierdział, ale  byłam zbyt wykończona żeby zwracać na to uwagę. Jakimś cudem udało mi się zasnąć. Obudziłam się kiedy poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię. To był ten chłopak, który wczoraj usiłował mnie pocałować.
-Rusz się, nie mam wieczności.- potrząsnął moim ramieniem.- Masz tu żarcie. Wpierdalaj, wrócę za pięć minut po talerz.- powiedział i wyszedł. Nikt nie był dla mnie nigdy tak nie miły, nie każdy mnie w szkole lubił, czasem mnie wyzywali. Ale do takiego traktowania nie przywykłam. Spojrzałam na talerz i zobaczyłam kanapkę z szynką i żółtym serem. Nie byłam głodna, ale wzięłam dwa gryzy, bo nie wiedziałam kiedy dane mi będzie coś jeszcze zjeść. Odsunęłam od siebie talerz i oparłam plecy o ścianę.Usiłowałam wymyślić coś żeby się stąd wydostać, ale wtedy wszedł Tyler.
-Prawie nic nie zjadłaś, ale jak wolisz. Dzisiaj już nie dostaniesz.- powiedział z fałszywy uśmiechem na twarzy.- ale masz szczęście. Dzisiaj zostaniesz zaspokojona pod innym względem.- powiedział  bezczelnie patrząc mi w oczy. Zacisnęłam szczękę i nic nie odpowiedziałam.
-Nie jesteś zbyt rozmowna. Może to i lepiej, Haz nie lubi rozgadanych dziewczyn.
-Nie mówię nic, bo i tak nie zrozumiesz- odcięłam się, byłam przygotowana na to, że mnie uderzy. Jednak nie zrobił tego, wstał i splunął mi pod nogi.
-Kiedyś się doigrasz- wycedził i wyszedł. Trzasnął drzwiami, ale słyszałam jak rozmawiam z kumplami.
-Czym Cię znowu wkurwiła?- usłyszałam głos chłopaka, który przyniósł mi śniadanie
-Dziwka kwestionuje moją inteligencję!- zachichotałam. Mogłam sobie wyobrazić jak bardzo go tym zdenerwowałam. W pewnym sensie byłam z siebie dumna.
-W sumie to jej się nie dziwię.- usłyszałam głos, który znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał.
-Zaraz Ci przypierdolę!
-Spokojnie, spokojnie.- zaśmiał się, a ja znowu miałam nieodparte wrażenie, że znam tego kogoś.
-Zamiast pierdolić idź ją przeleć, bo my czekamy na swoją kolejkę!- krzyknął Tyler. A serce podeszło mi do gardła.
-Idę ją obczaić, a czy coś z tego będzie to się zobaczy.- Mimo zagrożenia ciągle nie wiedziałam czyi to głos, więc chciałam się tego jak najszybciej dowiedzieć. Kiedy drzwi się otworzyły obydwoje byliśmy w szoku. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam...

******************************

Wiem, że ten rozdział, jest krótki, ale musiałam przerwać w tym momencie :3

piątek, 5 kwietnia 2013

One.


Poczułam na twarzy chodny wiatr, uwielbiałam tą porę dnia. Nie było mi zimno mimo tego, że słońce już zaszło. Wyjęłam Ipoda i zaczęłam szukać piosenki, która wprawi mnie w dobry nastrój. Moje Supry miękko odbijały się od asfaltu. Nie mogłam się doczekać spotkania ze znajomymi. Chciałam już znaleźć się u Toma, powód? Dawno nie imprezowałam ze względu na to, że zima raczej nie mieliśmy do tego warunków. Poza tym Tom był kumplem Harrego, więc miałam pewność, że tam będzie. Harry, znowu odpłynęłam myśląc o nim. Zanim się obejrzałam byłam już pod drzwiami Mary. Jes już tam była, przywitałam się z nimi i wyszłyśmy. Tom mieszkał kilka domów dalej, więc już słyszałyśmy dudniącą muzykę.
-Hej Tom - Mary go objęła i schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. Byli uroczy, uwielbiałam na nich patrzeć. Ja i Jes też się z nim przywitałyśmy, wręczyłyśmy mu torebkę z alkoholem i poszłyśmy nalać sobie czegoś z procentami. Po drodze oczywiście Jes zobaczyła jakieś ciacho i poszła się przy nim pokręcić, więc zostałam sama. Podeszłam do stolika na którym stało pełno różnych butelek. Wzięłam plastikowy kubeczek, ale nie zdążyłam sobie nic nalać, bo ktoś stanął  za mną. jego tors ciasno przylegał do moich pleców.
-Pozwól, że Ci naleję.- ten głos poznam wszędzie. Oczy mi rozbłysły, uśmiech zaczął wkradać się na moje usta.
-Nie mam nic przeciwko.
-Na co masz ochotę
-Sama nie wiem, wybierz coś.- powiedziałam, a Harry się nachylił aby sięgnąć butelkę. Jego ciemne loki połaskotały mnie w szyję. Zanim podał mi kubeczek zdjął mi z ramion kurtkę i wrzucił ją do pierwszego lepszego pokoju. Brunet wziął mnie za rękę i poprowadził przez tłum. Widziałam jak dziewczyny się odwracają i lustrują go wzrokiem, który w końcu spoczął na mnie. Wtedy można było wyczytać z ich oczu jak bardzo chciałyby być teraz na moim miejscu. Wtedy zdałam sobie sprawę z powodu jego niezainteresowania innymi. Zastanawiałam się nad tym mnóstwo razy, teraz było to oczywiste. One zwracały uwagę tylko na jego wygląd, a nie na to jaki jest. Ten fakt uderzył we mnie tak nagle, że na moment się zatrzymałam.
-Co się stało?- zapytał zaskoczony brunet.
-Nie, nie. nic- Harry chyba zrezygnował z dalszej podróży, bo stanął, wziął mnie za wolną rękę i zaczęliśmy tańczyć w rytm płynącej zewsząd muzyki. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, wygłupiliśmy się. Piszczałam za każdym razem kiedy mnie obracał, a on powtarzał to ze śmiechem. Czułam się jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na parkiecie mimo tego, że ocierało się o mnie mnóstwo gorących i spoconych ciał.W tych krótkich momentach kiedy przyciągał mnie blisko siebie czułam, że nie są to puste gesty. Kiedy wypiłam już zawartość kubeczka udaliśmy się by nalać sobie czegoś więcej. Chciałam się nawalić, ale nie chciałam przegiąć, więc musiałam się pilnować. Przy stoliku z alkoholem stał akurat Tom i Mary. Wypiliśmy więc z nimi 3 kolejki i znów wtopiliśmy się w tłum.

*Tom's Pov*
Rozglądałem się za Harrym, zazwyczaj na imprezach trzymaliśmy się razem. Jednak teraz gdzieś mi zniknął. Nie zdążyłem się nad tym zastanowić, a już widziałem go idącego w moją stronę, trzymał za rękę Alice. No tak, czemu nie  wpadłem na to wcześniej? Tych dwoje wyraźnie coś do siebie ciągnęło. Nie wiem co to było. Do niedawna za nią nie przepadałem, wydawała się być dziwna. Energiczna blondynka, śmiejąca się ze wszystkiego. Dosyć ładna, więc postrzegałem ją jako słodką idiotkę. Mimo tego, że była najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny przekonałem się do niej po dość długim czasie. okazała się być miłą, inteligentną, pełną energii dziewczyną, o dziwo polubiłem ją. Zawsze miała swoje zdanie i głośno je wyrażała. Wypiliśmy kilka kolejek, a Harry znów pociągnął ją w tłum. To nie było do niego podobne, nie przywiązywał większej wagi do dziewczyn, liczyli się kumple i sport. W sumie można powiedzieć, że to ja ich spiknąłem. Mary jakiś czas temu zaczęła o niego wypytywać, wiedziałem, że wpadł którejś w oko. Okazało się, że była to owa blondynka za którą nie przepadałem. Postanowiłem jednak zadziałać. Na ostatniej imprezie powiedziałem mu żeby z nią zatańczył, obydwoje byli wstawieni, więc Harry zgodził się bez większych oporów. Potem widziałem go tylko raz, powiedział, że było zajebiście. Przybiliśmy piątkę i tyle go widziałem. Spędzili razem resztę imprezy. Teraz jak na nich patrzyłem, wiedziałem, ze wykonałem kawał dobrej roboty. Wyglądali razem świetnie, nie byli na zaawansowanym etapie znajomości, więc ich zachowanie było stosowne. Ucieszyłem się, że nie idą za szybko. Zachowywali się jak para dobrych kumpli. Jednak ja widziałem jak błyszczą im oczy, jak się do niej uśmiecha. Cholera, nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. Uśmiechnąłem się gdy Mary dotknęła mojej ręki i poprowadziła w tłum.

*Alice's Pov*
Czułam się świetnie. Dzięki kilku kolejnym shot'om w moich żyłach płynęło przyjemne ciepło, taniec sprawiał, że czułam się wyzwolona, Harry tańczył ze mną. Nie potrzebowałam niczego więcej.
-Może odpoczniemy?- zasugerował spoglądając w moje niebieskie oczy. Ciemne loki kleiły się do jego czoła i policzków. Wyglądał naprawdę pociągająco.
-Jasne, czemu nie.
-Chodź.- wziął mnie za rękę i poprowadził na zewnątrz. W ogrodzie było przyjemnie chłodno. Usiedliśmy na ławce. Brunet podciągnął koszulkę by wytrzeć czoło, musiałam przyznać, że jest świetnie zbudowany. Wiedział gdzie spoczął mój wzrok, więc jakby specjalnie przedłużył tą czynność. Kiedy skończył złapał mnie za łydki i położył je sobie na kolanach. Nie spodziewałam się takiego gestu, ale chętnie odwróciłam się w jego stronę, a ramieniem oparłam się o ławkę. Milczeliśmy i wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Nie była to niezręczna cisza tylko rodzaj spokoju. Tak, myślę, że czułam się spokojna czując jego bliskość i słysząc jego nierówny oddech.
-Gdzie zgubiłaś Jes?- zapytał nagle.
-Myślę, że znajdziesz ją przy najlepszej partii na imprezie.- zachichotałam.
-Ale ja siedzę tutaj.- Uśmiechnął się ukazując równe białe zęby i dołeczki w policzkach. Ledwo powstrzymałam westchnienie. Zamiast tego wybuchnęłam śmiechem i odrzuciłam głowę do tyłu co sprawiło, że moje włosy były w jeszcze większym nieładzie niż do tej pory. Harry na mnie spojrzał i nagle spoważniał   po czym nieśmiało się do mnie uśmiechnął.
-Coś nie tak? Mam coś na twarzy?
-Nie, nie skąd. Ty tylko. Umm...
-Tak?
-Uroczo wyglądasz kiedy się śmiejesz.- Czułam jak się rumienię, nie spodziewałam się tego.
-Och, dzięki.- powiedziałam i spojrzałam na niego niepewnie, momentalnie zatopił swoje zielone oczy w moich. Aż czułam iskry przepływające między nami. Harry pociągnął mnie za kostki co sprawiło, że znalazłam się bardzo blisko niego. Nasze twarze dzieliły centymetry. Nie wiem co się stało, że zrobił się taki śmiały, ale stawiałam na to, że procenty zrobiły swoje.
-Może już wrócimy?- odezwał się wpatrując się w moje oczy  i nie czekając na odpowiedź wziął mnie na ręce i zaniósł na parkiet. Towarzyszyły temu moje piski i chichot.
-Tego się nie spodziewałam- powiedziałam przez śmiech kiedy w końcu mnie postawił.
-No wiem.-uśmiechnął się zawadiacko i poprowadził mnie w stronę stolika z napojami.
-Nie, Harry, ja już nie piję.- powiedziałam kiedy zaczął nalewać płynu do mojego kubka.
-Czemu?
-Nie wiem jak Ty, ale ja chciałabym coś jednak pamiętać.
-W takim razie, pozwoli pani?- zapytał po czym się zaśmiał
-To będzie dla mnie przyjemność.- zachichotałam i ruszyłam za nim w rytm piosenki, która akurat wydobywała się z głośników.
Kiedy koło 3 w nocy ludzie zaczęli opuszczać dom Toma byłam wyczerpana. Alkohol już dawno przestał działać, więc czułam tylko ogromne zmęczenie i straszny ból głowy.
-Odwiozę Cię do domu. Co Ty na to?- zaoferował brunet.
-Tak, dzięki.- odparłam w pierwszej chwili, ale przypomniałam sobie, że oficjalnie spędzam noc u przyjaciółki.
-Znaczy nie. Nie. Rodzice myślą, że nocuję u Mary.
-Ach, rozumiem. W takim razie może Cię odprowadzę?
-Będzie mi miło- spojrzałam na niego, a on uraczył mnie swoim cudownym uśmiechem.

_____________________________________________________________

Rano obudziłam się z bólem głowy i zaczęłam powoli wstawać.
-Musisz tak hałasować?- usłyszałam stłumiony przez poduszki głos Mary.
-Och, przepraszam.- Zapomniałam, że ona jak zwykle wypiła dużo więcej niż ja. Nie chciałam jej irytować już od rana, więc postanowiłam być ostrożniejsza. Poszłam do kuchni i wlałam sobie wody, a resztę zaniosłam Mary, bo wiedziałam, że będzie miała ogromnego kaca. Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w ulicę. Myślałam o wczorajszej imprezie, o tym jak Harry odprowadził mnie do Mary i przytulił na pożegnanie. To było cudowne. Czuć jego ręce wokół siebie, jego brodę na czubku swojej głowy. Czułam się jakbym osiągnęła wszystko czego chciałam. Z zamyślenia wyrwała mnie przyjaciółka.
-O czym tak myślisz? Czyżby o pewnym wysokim zielonookim brunecie? Hmmm?- zapytała i znacząco na mnie spojrzała.
- Pytasz jakbyś nie wiedziała i sama nie myślała dwadzieścia cztery na dobę o Tomie.- odcięłam się i rzuciłam w nią poduszką.
-Dobra, już dobra. Cieszę się, że się wam układa.
-Ja też. Idę się ubrać, bo ojciec zaraz po mnie przyjedzie, a wyglądam jakbym przez tydzień z jaskini nie wychodziła.
-Ty zawsze tak wyglądasz.- powiedziała i zarobiła kolejny cios poduszką. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i zdążyłam doprowadzić się do jako takiego porządku kiedy akurat przyjechał tata. Nie chciałam wracać do domu. Pewnie znów będę musiała wysłuchiwać wiecznych kłótni i krzyków. Westchnęłam. Wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się z Mary i wyszłam.
-Gdzie byłaś całą noc?!- ledwo wsiadłam do samochodu, a on już krzyczał.
-U Mary, a gdzie niby miałam być?- spokojnie odpowiedziałam i popatrzyłam mu w oczy. Znałam już ten błysk. Było źle, bardzo źle.
-Nie byłaś u Mary, przestań mnie kurwa okłamywać! Byłem tu w nocy! Nie było Cię! Za kogo Ty mnie kurwa masz?! Za idiotę?!- krzyczał mi prosto w twarz. Wiedziałam już na co mam się szykować. Nie powiedziałam nic tylko przeniosłam wzrok za okno, nie chciałam żeby widział łzy zbierające się w moich oczach. Niedługo potem znaleźliśmy się pod domem. Złapałam torbę i szybko ruszyłam w stronę drzwi. Zdążyłam wejść do domu i poczułam silny uścisk na moim ramieniu.
-Spójrz na mnie! Czemu mnie okłamujesz?! Gdzie byłaś?!- nie miałam odwagi się odezwać, więc tylko spuściłam głowę.
-Odpowiedz jak do Ciebie mówię dziwko!- tego było już za wiele, nigdy mnie tak nie nazwał. poczułam jak zbiera się we mnie złość.
-Jak możesz tak do mnie mówić! Jestem Twoją córką, a nie pierwszą lepszą kurwą spotkaną na ulicy!- usłyszałam swój głos. Była zdziwiona własnymi słowami, nigdy nie odważyłam się odezwać w taki sposób do rodziców.
-Co powiedziałaś, jak śmiesz się tak do mnie odzywać?!- wykrzyczał mi prosto w twarz.
-Jak Ty mnie wyzywasz to jest do...- nie zdążyłam dokończyć i poczułam jak mój policzek piecze. Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się co się stało. Uderzył mnie. Często się kłóciliśmy, ale do czegoś takiego nigdy nie doszło. W oczach zapiekło mnie od łez. Co on sobie wyobrażał? Odwróciłam się i chciałam wyjść, ale na moim ramieniu znowu poczułam uścisk.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem!- powiedział i popchnął mnie na ścianę. Moje plecy boleśnie o nią uderzyły. Zjechałam plecami w dół i oparłam głowę na nadgarstkach modląc się by to się już skończyło.
-Wstań jak do Ciebie mówię szmato!- pociągnął mnie boleśnie za włosy i popchnął na szklaną półkę. Upadłam na nią całym ciężarem ciała i ją potłukłam. Szkło wbiło mi się w nadgarstki, brzuch  i uda. Zasyczałam cicho i odwróciłam się w jego stronę. Czułam jak ciepła krew spływa po moim ciele. Spojrzałam z bólem w jego oczy, miałam nadzieję, że przestanie, że zrozumie co robi. Niestety nie było mi to dane. Jeszce raz złapał mnie za włosy i podciągnął na swoją wysokość.
-Wynoś się! masz pięć minut na spakowanie swoich rzeczy i wynocha z mojego domu!- tego się nie spodziewałam. Wyrzucał z domu własną córkę, w dodatku ledwo trzymającą się na nogach. Szybko wzięłam torbę i zaczęłam pakować do niej niezbędne mi rzeczy. Wzięłam wszystkie moje oszczędności i wyszłam. Nie wiedziałam gdzie pójdę.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Zero.

Weszłam do domu i rzuciłam torbę na ziemię. Kolejny męczący dzień, najpierw szkoła, a potem jeszcze trening. Byłam wykończona, ale poszłam na mecz chłopaków i jak zwykle musiałam wracać na nogach. Myślałam, że mnie odprowadzi, ale wracałam sama. Z jednej strony uwielbiam jego nieśmiałość, ale czasami doprowadza mnie tym do szału! No cóż, w sumie nie znamy się długo, ale wiem przecież, że mu się podobam. On też wie co o nim myślę. Moje rozmyślania przerwał krzyk mamy:
-Znowu się spóźniłaś! Nawet telefonu nie odbierasz!- wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz, 24 nieodebrane połączenia 'Mam przejebane' to pierwsze co przyszło mi do głowy.
-Już miałam dzwonić do ojca!- No tak, stały tekst.
-Wyszłam jak tylko skończył się mecz! Ale zanim doszłam to trochę mi zajęło, przecież wiesz, że od szkoły mam całkiem spory kawałek.- próbowałam się jakoś tłumaczyć- Poza tym przez ten śnieg szłam i nie mogłam szybciej... No przepraszam!
-Już dobrze, napij się czegoś, a nie tak dyszysz.- jak zwykle połknęła haczyk.
Poszłam do kuchni i zaczęłam pić prosto z butelki. Wzięłam łyk wody i zatraciłam się w myślach. Myślałam przede wszystkim o nim, o tym jak od czasu do czasu na mnie patrzy, o tych momentach kiedy czuję jego wzrok i słyszę jego śmiech. Niby nic szczególnego nas nie łączy, jesteśmy tylko kumplami spędzającymi razem przerwy. Jednak coś nas do siebie przyciąga. Nie minie minuta, a my już stoimy obok siebie, stykamy się ramionami i gadamy o głupotach. Patrzy wtedy na mnie spod tych brązowych loków i sprawia, że zapominam o czym mówiłam. Uśmiecha się wtedy zawadiacko ukazując swoje cudowne dołeczki w policzkach, które tak cholernie lubię. Jaki był? Na pozór spokojny i opanowany. Jednak w szkole sporo mówiło się na jego temat. Taki typ badass'a, który zawsze musi zrobić wokół siebie szum.
Jednym razem było to złapanie na piciu w parku, innym razem palenie fajek w szkolnym kiblu, zdarzało się nawet jaranie w parku. Jednak zawsze jakimś cudem udawało mu się wywinąć. Kilka razy miał pogadankę z policją albo dyrektorem, ale jakimś cudem nawet oni mu ulegali. Poza tym, był przystojny, cholernie przystojny. Jego oczy widać z daleka, błyszczą się pod jego długa grzywką, którą co chwile poprawia i przeczesuje palcami. Sposób w jaki chodzi przyprawia o dreszcze. Jest pewny siebie, ale nie wiem czy zdaje sobie sprawę z tego, że przyciąga spojrzenia. Żadna z tych śliniących się lasek nie otrzymała większej uwagi. Wędruje od oczu do oczu, ale w żadnych nie zatapia się na dłużej. Nie mam pojęcia czy czegoś w nich szuka, czy robi to z przyzwyczajenia. W sumie można powiedzieć, że jestem szczęściarą. To w moje oczy patrzy najdłużej. Z zamyślenia wyrwały mnie wibracje telefonu. Serce zabiło mi szybciej, ale przypomniałam sobie, że przecież on nie ma mojego numeru. Na wyświetlaczu widniała dobrze znana mi nazwa. No tak, kogo innego mogłam się spodziewać. Był to SMS od Mary. Otworzyłam, ale nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego, dlatego zaskoczyło mnie to co zobaczyłam. 'Jest impreza. 21 u Toma.' Nareszcie! Czekałam na tą imprezę od dwóch miesięcy! Zostawał tylko problem wyjścia z domu tak, aby nie budzić podejrzeń rodziców. Zdecydowałam się na najbezpieczniejszą wersję. Mianowicie noc u Mary. Była moją kuzynką, więc nie mieli nic przeciwko. Powiadomiłam mamę, zadzwoniłam do taty i pięć minut później już wybierałam ciuchy. Włączyłam The Script na cały dom i zaczęłam się szykować. Wzięłam prysznic podczas którego odprężyłam się przed czekającym mnie wydarzeniem. Założyłam swoje ulubione czarne rurki i białą, luźną bokserkę. Lekko się umalowałam, spryskałam włosy lakierem i przejrzałam się w lustrze. Nie było źle.  Zarzuciłam na siebie dżinsową kurtkę, pożegnałam się z mamą, zgarnęłam portfel, telefon i klucze i wyszłam z domu.